Tetrycy kontratakują. Powoli. Z zadyszką. (o facetach)
Dziś Dzień zdrowia.
Zdrowia...
Skupmy się na mężczyznach. Tych z szóstym krzyżykiem na karku.
Jest dobrze?
No nie. Nie jest. Statystycznie.
Gdy mężczyzna przekracza magiczny próg pięćdziesiątki, dzieją się Rzeczy.
Nie wiadomo, kiedy to się dzieje. Pewnego dnia wchodzisz do przedpokoju i już nie jesteś pewien, czy zbierając się do wejścia to co słyszysz to dźwięk twojego stęknięcia przy wiązaniu butów, czy sąsiad właśnie zdemolował ścianę. Lustro patrzy na ciebie z wyrzutem, jakby wołało: "Serio, to jest ten sam gość, który kiedyś z wypiekami na twarzy robił pompki do całej strony kasety z techno?".
Mężczyzna po pięćdziesiątce często zaczyna przypominać stary telewizor kineskopowy – niby działa, ale trzeba go czasem trzasnąć z boku, żeby cokolwiek zaskoczyło.
Zaniedbania zdrowotne? Jasne, bo przecież "kiedyś to się piło mleko prosto od krowy i nic się nie działo". Tyle że dziś krowa ma więcej witamin w oku niż ty w całym organizmie. Badania profilaktyczne? "A po co mam wiedzieć, że coś mi jest? Jak nie wiem, to nie boli." - klasyka gatunku. Nawet własna wątroba założyła ci czarną listę, bo przestała się spodziewać jakiegokolwiek szacunku.
Relacje? Ograniczone do wymiany chrząknięć z żoną i narzekania na politykę z kolegą spod sklepu. Kiedyś potrafiłeś z kobietą rozmawiać godzinami. Teraz wasze najbardziej emocjonalne wypowiedzi to "Nie wrzucaj tych ręczników do suszarki, bo się skurczą" itp.
Hobby? Kiedyś miałeś pasję – majsterkowanie, rower, gitara, sklejanie modeli, pisanie pierdól takich jak ta, którą czytasz w tej chwili. Dziś jedyne, co próbujesz ogarnąć, to dwa ostatnie guziki przy spodniach i złamane postanowienia noworoczne. Nawet sudoku stało się zbyt wymagające - wolisz krzyżówki z "Życia na emeryturze".
Męskość? Zastąpiłeś testosteron herbatką z melisy, a zamiast potu z siłowni, zalewasz się potem po wejściu na drugie piętro. Gdzie się podział ten facet, co kiedyś potrafił otworzyć słoik ogórków samym spojrzeniem?
Znika gdzieś seksapil, za to pojawia się pulsoksymetr. Zamiast zdobywać serca - zdobywasz recepty. Niegdyś zadziorny jak Chuck Norris, dziś bardziej przypominasz Chucka z lumbago. Koronografia to nie rysunek z Twojej koronacji. Na pewno.
Zaczyna się niewinnie.
Trochę siwych włosów? Czasem nieuchronnie, acz stylowo.
Brzuszek? To nie tłuszcz, to "piwny airbag".
Lecą po kolei: stawy, prostata, libido (dzwoni raz w tygodniu z wakacji, tylko żeby powiedzieć "jeszcze nie wracam").
Zaniedbania? To styl życia. Bo przecież po co chodzić do lekarza? "Jeszcze coś znajdzie!" – mówi 55-letni Zbyszek, właściciel czterech pilotów, dwóch jamników i jednego ciśnienia - wysokiego. W relacjach od lat ta sama kobieta, co rano mówi "ty znowu żyjesz?".
A co z męskością? No cóż. Dawniej: zapach benzyny, potu i testosteronu. Dziś: zapach maści rozgrzewającej, kiszonych ogórków i apatii. Mężczyzna po pięćdziesiątce uprawia sport – głównie z pilotem do telewizora. Jego ulubiona pozycja? „Leżąca z kątem nachylenia 38 stopni”.
Chuck, gdyby cię zobaczył, nie dałby ci w mordę. On po prostu by się rozpłakał. A potem zrobiłby sto pompek... za ciebie... i jeszcze byś dostał zawału od samego patrzenia.
Można to odwrócić.
Nie, nie musisz od razu robić przysiadów z lodówką na plecach. Ale zacznij od czegoś małego:
- Zrób badania. Tak, te krępujące. Twój lekarz widział gorsze rzeczy. Serio.
- Odezwij się do starego kumpla – może też tetryczeje i razem wyciągnięcie się z bagna.
- Kup hantle. Albo przynajmniej przestań mylić bieżnię z suszarką do ubrań.
- Zacznij coś robić. Maluj. Rzeźb. Rysuj komiksy o Chucku walczącym z cholesterolem.
A jak ci trudno, to wyobraź sobie, że Chuck patrzy. I nie jest dumny.
Bo męskość po pięćdziesiątce to nie jest kwestia sześciopaka na brzuchu. To umiejętność stanięcia przed lustrem i powiedzenia: "jeszcze nie kończę, dopiero się rozkręcam."
A potem zrób pięć pompek. Albo jedną. Albo przynajmniej pomyśl o pompce. Od czegoś trzeba zacząć, zanim partnerka zamieni cię na jogina z Instagrama. Nie musisz być od razu Johnem Wickiem. Wystarczy, że przestaniesz być własnym cieniem.
Więc może zamiast umrzeć na siedząco, spróbuj żyć na stojąco. Zadziornie. Z ironią. Z męskością, której nie mierzy się w centymetrach pasa, tylko w centymetrach odwagi, by coś w końcu zmienić.
Zmiana jest w twoich rękach. Zacznij już dziś, bo nigdy nie jest za późno, by stać się prawdziwym bohaterem własnej historii!
Komentarze
Prześlij komentarz